wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 4

Damon
-Zabije suke. Zabije!-krzyczałem.
-Damon do cholery uspokuj sie!-krzykneła również Bonnie.
-Ok. I tak ją zabije.-powiedziałem spokojniejszym głosem. Bonnie jak nic nie zrobimy jestem bliski wyłączeniu człowieczeństwa jeśli Sophie się nie obudzi ja wyłączam człowieczeństwo.
-Damon nie wystarczy że zabijesz ją, klątwa będzie złamana jak zabijesz osobę która ją rzuciła i dała życie roślinie.-wytłumaczyła mi.
-Idę znaleźć Caroline.
Szybko wyszedłem. Poszedłem do "Grilla" była tam. Podeszłem do niej.
-Hej Blondi-uśmiechnałem sie. Dziewczyna ewidentnie na mnie leci więc ędzie prosto.
-Hejka piękny nieznajomy- odwzajemniła uśmiech. My się już poznaliśmy ale nadal nie wiem jak się nazywasz.

-Damon jestem.-odpowiedziałem unosząc szybko brew. 
-Caroline.
-Wiesz, Caroline jak chcesz możemy się przejść.-Spytałem.
-Z tobą? Zawsze. 
Po chwili poszliśmy w stronę parku. 
-Może pójdziemy do mnie?
-Ok. -uśmiechneła się.
Ta dziewczyna mnie drażni. Myśli że na nią lece... pff idiotka.
Zaraz byliśmy u mnie. Napisałem Bonnie wcześniej sms "idź do pokoju na góre i nie wychodz, mam Care" 
-Ok Caroline żarty się skończyły. Wybierasz drogę po dobroci czy nie?
-Co? O czym ty mówisz?-spytała przerażona.
-Tak jak myślałem nie po dobroci. A i czym się tak stresujesz że serce ci tal wali?-puściłem jej oczko.
-Od kogo masz zioło które dałas Sophie?- spytałem.
Wstała z kanapy i pobiegła szybko. Lecz ja byłem szybszy. 
-Nie uciekniesz mi. -powiedziałem.
Złapałem ją za ręke, nadgryzłem swój nadgarstek, dałem jej mojej krwi i skręciłem jej kark.
-No to się pobawimy-powiedziałem sam do siebie.
Przyniosłem krzesło z grubego drewna posadziłem ją na nim. 
-Bonnie! Krzyknąłem.
Szybko zeszła ma dół. 
-Nasącz te sznury w werbenie. Tam masz napar. 
Założyłem grube rękawiczki i związałem jej ręce i nogi. 
-Bonnie zasłoń zasłony i idź na góre, chyba że chcesz patrzeć na mini tortury. 
-Zostane-powiedziała.
Przyniosłem woreczek krwi i nalałem do szklanki. 
Caroline się obudziła. 
-Witamy w świecie żywych. Masz to wypić.-powiedziałem.
Podałem jej szklanke wypiła do dna.
-Aaaaa!!!! Czemu to tak parzy?! -krzyczała.
-Oh zapomniałem na śmierć... jesteś wampirem. Więc powiedz od kogo masz zioło.-spytałem.
-Haha śmieszny jestes nic nie powiem.- odpowiedziała.
Złapałem jej twarz i włożyłem siłą werbene do jej buzi.
-Aaa!-krzyczała głośniej. Czemu mi to robisz?
-Bo przez ciebie Sophie jest tak jak by martwa. Nie chcesz mówić teraz to później zaczniesz, hmm... Bonnie wybierz skóra czy uchp?
-Nwm ucho może być a co?- odpowiedziała Bonnie.
No blondi ciekawe jak bedzie ci się żyło bez ucha.
-Nie prosze nie rób tego. Damon prosze!
Wziąłem nóż i udrąbałem jej ucho. Caroline bardzo krzyczała, nie dziwne. Jak by powiedziała od razu nie było by trzeba. Podszedłem do zasłony i odsłoniłem.
-Przestań! Damon! Prosze! Powiem ci.-krzyczała.
-Słucham cie.
-Zioło mam od Tiary. Wiedzma. Mieszka na Bourbon Street, pracuje w barze. -powiedziala.
-Ok nie bedziesz nam potrzebna.-zasmiałem się
Urwałem jej głowe.
Bonnie
Nie wiem czy Damon dobrze zrobił zabijając ją ale mogła ona namieszać.
-Bon Bon jedziemy na Bourbon Street.-Powiedział Damon.
-Damon kochasz ją prawda?-spytałam. 
-Poznałem ją 200 lat temu na balu założycieli. Zakochałem się w niej. Potem musiała wyjechać. Ide spalić ciało blondi.
Poszłam z nim.
-Jaki jest plan?-zapytałam.
-Zagadujesz Tiare ja podchodze od tylu i odrywam jej łeb i po sprawie.
Jutro wyjeżdżamy.-oznajmił
-Ok. Pójdę do siebie musze odpocząć. Pa Damon, do jutra,
-Do jutra- powiedział

2 komentarze: