sobota, 19 września 2015

Rozdział 8

Sophie
Zanim wyjechałam z miasta, poszłam jeszcze do mojego domu po samochód i najpotrzebniejsze rzeczy, reszta mi nie potrzebna zdobęde nowe- Pomyślałam. Kiedy wchodziłam do garażu po samochód, szła Meredith.
Hej Sophie, wyjeżdżasz gdzieś?- Spytała.
Jezu ostatnia osoba którą chciałam widzieć...-Pomyślałam.
Podeszłam do niej i ją zahipnotyzowałam- Zapomnij że mnie spotkałaś i że mnie znałaś.
Przeszła dalej. Ja wziełam swój samochód i wyjechałam... 
Bonnie
Minął dzień odkąd Sophie nie pokazała się w domu Damona.. dziwne, że jeszcze nie dzwonił.-Pomyślałam. 
*Ktoś puka do drzwi*
Oo.. o wilku mowa...- Powiedziałam sama do siebie. 
-Co chcesz Damon?- zapytałam
-Gdzie jest Sophie?- krzyknął. - Co ty jej zrobiłaś?
-Daj mi spokój, nie mam pojęcia gdzie jest...- Odpowiedziałam 
-Nie udawaj. Rzuć zaklęcie lokalizujące. Sophie proszę cię- Błagał.
-Ty jesteś głupi czy takiego udajesz?-Ponownie spytałam.
-Co tu się do cholery dzieje? Wytlumacz mi to wkońcu!
-Powiem tyle: Przykro mi ale ona cię nie kochała i nie kocha.- uśmiechnełam się i krzyknełam żeby odszedł.
-Co ty wogule mówisz. Masz rzucić zaklęcie lokalizujące, jeśli nie rzucisz go do wschodu księżyca... zabije cie- powiedział.
-Do widzenia Damonie.- odpowiedziałam.
Zadzwoniłam do Sophie
-Miałaś się ze mna nie kontaktować- Krzykneła
-Damon był. Mam się trzymać planu tak? Jesteś w krypcie jak coś?- Spytałam
-Tak. I więcej do mnie nie dzwoń!-odpowiedziała i się rozłączyła.
Damon
Nie wiem co mam robić. Jeszcze ta wiedźma gada że Sophie mnie nigdy nie kochała. Z resztą co ona może o tym wiedzieć. Muszę ją znaleźć. Zmuszę tą czarownice do rzucenia czaru lokalizującego. Poszedłem do domu, napiłem się bourbonu i zawołałem Stefana.
-Stefan!
-Zajęty jestem- krzyknął. 
-Pijesz krew babmi? Ok nie przeszkadzam.- odpowiedziałem
Zaraz zszedł szybko na dół do salonu. 
-Co za szybkość bracie. Widać, że żywisz się wiewiórkami a nie myszami...- Rzekłem 
-Co chcesz?- Spytał.
-Wiedźma Bonnie zrobiła coś z Sophie, nie wiem co.- powiedziałem
-To teraz chyba twój problem nie mój...- Stwierdził.
-Oo... nie udawaj że ona cię nie obchodzi. Kochasz ją.- Dodałem. 
Podbiegłem do niego, złapałem za szyje i szepnąłem- Więc pomóż mi jej szukać! Puśćiłem go i mówiłem dalej- Zaraz idę do Bonnie, dałem jej czas rzucenia zaklęcia lokalizującego do wschodu księżyca. Inaczej będzie z nią źle. 
-Idę z tobą... -Orzekłem.
-Ok, ale jeśli chcesz mi pomóc zjedz coś wiekszego niż wiewiórka...
Równo z wschodem księżyca poszliśby obaj do domu Bonnie. -Szkoda tylko ze nas nie zaprosiła.- powiedział Stefan.
-Myślisz, że twój mega przystojny i sprytny brat nie ma planu?-oznajmiłem.
Zapukaliśmy do drzwi. 
-Witaj panno Bonnie.- uśmiechnąłem się. 
Wyjąłem pistolet i strzeliłem jej w noge. Stefan patrzyl i się nie odzywał. Jak to on.
-Ojoj... Ale się porobiło... Za kilka minut wykrwawisz się na śmierć.- powiedziałem do niej ze śmiechem.
-Wole umrzeć niż wpuścić cię do mojego domu.
-Ok... (strzeliłem drugi raz w brzuch) Ojj zostało ci naprawde kilka minut życia... Nie chcesz nadal żyć? Założyć rodziny? Mieć męża, dzieci? Mieć wspaniałe życie? Czy ty tego nie chcesz? Mogę cię uzdrowić, ale musi z mnie zaprosić do swojego domu. Zastanów się szybko, czas mija niedługo będziesz martwa. Tik-Tak....- powiedziałem.
-Nigdy was tu nie wpuszcze! Wole umrzeć! Sophie jest w krypcie, zostawiła ci list, który jest...-niedokończyła, zmarła.
-Jak to jest w krypcie?- krzyczałem. Szybko z tamtąd poszłem.
Stefan
Damon napewno wyłączył człowieczeństwo...  Ale czemu Sophie jest w krypcie... Muszę poszukać tego listu. Weszłem do domu Bonnie, po jej śmierci zaklęcie "zamkniętego" domu przestało działać. Zacząłem szukać tego listu. W oddali, na półce, zobaczyłem niedużą szkatułkę... Otworzyłem ją i... był ten list. Podpisany "Do Damona", miałem ochotę go przeczytać lecz nie będę. Jeśli do Damona to do Damona. Dam mu go, jeśli nie wyłączył człowieczeństwa...

wtorek, 1 września 2015

Rozdział 7

Damon
Nareszcie się udało! Nareszcie może coś między mną a Sophie będzie.- Pomyślałem. Znałem ją wiele lat temu, lecz ona nigdy nie była gotowa na związek.
Ktoś zapukał do drzwi.- Kto to do cholery?- Powiedziałem cicho.
Zszedłem na dół. Otworzyłem drzwi i nie dowierzyłem.
-Witaj bracie... - Powiedziałem.
-Cześć Damon.- Odpowiedział
Sophie staneła za mną.
-Masz. - Powiedziała. Dała mi torebkę krwi.
-Dzięki.- Pocałowałem ją w policzek.
-Dobra wejdź.- powiedziałem Stefanowi.
-Widze Sophie. że teraz zajełaś się moim bratem?- Spytał Stefan.
-A co, zazdrosny jesteś? Miała bym być w związku z kimś kto boi się pić ludzkiej krwi?- orzekła Sophie.
Zacząłem się śmiać.
-Wiesz Sophie, Stefan najbardziej lubi krew szczeniaków, takich z puchatymi uszami.- znów się zaśmiałem.
-Ok. Ja idę sobie przekąsić coś ciepłego... Wy sobie pogadajcie.- odpowiedziała Sophie.
-Ok. - Puściłem jej oko.
-Pogadajmy Stefan. Wiem, że czujesz coś do Sophie- Mówiłem spokojnie. Szybko do niego podeszłem, złapałem mocno za szyje i dodałem -Ale jeśli ją tkniesz i spróbujesz mi ją odbić to będzie z tobą źle.
-Nie jestem tobą.-Odpowiedział
Puściłem go i powiedziałem żeby wybrał sobie pokój.
-Dzięki.- Odpowiedział
- Nie, Stefanie, to ja dziękuję. Znowu pijesz krew Bambi, a ja znowu jestem twoim bratem twardzielem. Wszystko wróciło do normy.- odpowiedziałem mu i wziąłem łyk bourbonu. Stefan 
poszedł do pokoju, po chwili powiedział
-Idę na polowanie.
-Pozdrów wiewiórki.-powiedziałem
Stefan
Przyjechałem do Mystic Falls, mam takie same prawo do tego domu jak i on, jeszcze mieszka tam Sophie. Nadal ją kocham. Byliśmy ze sobą przez jakieś 100 lat, potem powiedziała że musi wyjechać i nasze drogi się rozeszły. Damon myśli że ona będzie kochać kogoś takiego jak on? On jest potworem, znęca się nad ludzmi.  Co ona w nim widzi? Ja tak tego nie zostawie. Odbije mu ją. Jeszcze on zobaczy. 
Sophie
Po polowaniu zadzwoniłam po Bonnie. 
-Cześć kochana.- Powiedziałam 
-Cześć
-Spotkajmy się w parku- Odpowiedziałam
Rozłączyła sie, po chwili była w parku. Przytuliłyśmy się na powitanie. 
-Mam dość ich obu! -Krzyknełam Damona i Stefana... Stefan to brat Damona. On bierze nasz związek na poważnie, z kolei Stefan uparł się, że będe jego. Mam tego dosyć, muszę coś zrobić i ty mi w tym pomożesz. 
-Ale w czym mam ci pomóc?- Spytała Bonnie.
-Potrzebna mi jesteś jako czarownica.- Odpowiedziałam
-Hmm... nie przepadam za wampirami z wyjątkiem ciebie... Co mam im zrobić?
-Nie im. Mi- Powiedziałam.
-Co? Zwariowałaś idiotko?- Krzyknęła Bonnie.
-No nie tak poważnie mi zrobisz. Po prostu zamkniesz mnie w krypcie. On będzie cię błagał żebyś otworzyła, będziesz mówić, że nie, wyłączy człowieczeństwo wtedy ty otworzysz a..
-No ale przecież ty tam będziesz i wkońcu cię odzyska. Pozatym potrzeba dużo siły żeby otworzyć krypte.- odpowiedziała Bonnie.
-No właśnie mnie nie będzie. Wyjeżdżam z tąd jutro. Jeśli Damon bedzie się pytał i pytał powiesz, że zamknełaś mnie w krypcie. Poprostu. Dalszą część planu znasz. Zawsze będziesz moją przyjaciółką Bonnie. - orzekłam. Bonnie się uśmiechneła i poszła w strone domu. Ja wyjechałam z miasta...







czwartek, 20 sierpnia 2015

Damon 
Zostaliśmy w tym miejscu jeszcze troche. Musiałem spalić ciało tej wiedźmy. Gdy tylko to zrobiłem szybko pojechaliśmy razem z Bonnie do domu. Szybko weszliśmy na górę, do sypialni w której leżała Sophie.
-Damon, musze wykonać jeszcze jeden czar. Odsuń się- Powiedziała Bonnie. Odeszłem, wypowiedziała jakieś zaklęcie i... Sophie się obudziła!
-Nareszcie! Obudziłaś się.- powiedziałem. Razem z Bonnie byliśmy bardzo szczęśliwi. 
-Jak widać. Dzięki- odpowiedziała oschłym tonem i wybiegła z domu. 
Stałem jak wryty. 
-Damon? Wszystko będzie dobrze. Ona musi się oswić z tym co się stało.-Powiedziała Bonnie.
-Damon?!-Powtórzyła.
-Tyle dla niej zrobiłem. Poszedłem po butelke bourbonu. 
-Pijesz?- spytałem. 
-Nie ide jej poszukać.- odpowiedziała Bonnie.
Bonnie
Poszłam poszukać Sophie. Co ona sobie wogule myśli? Jak mogła tak potraktować Damona...-pomyślałam. W tym samym czasie zadzwonił mi telefon. To Meredith. Przez tą całą sprawe zapomniałam o niej...
-Hej-odebrałam telefon.
-Cześć. Dawno się nie widziałyśmy. Nie było cię w szkole przez kilka dni- powiedziała.
-Tak. Miałam bardzo ważne sprawy na głowie.-odpowiedziałam.
-Tylko pamietaj, że się przyjaźnimy...-zakończyła rozmowe.
Biedna Meredith. Kompletnie zaniedbałam naszą przyjaźń. Muszę jej to wynagrodzić, ale najpierw znajde Sophie.  Przeszłam przez park, zobaczyłam ją w jakiejś uliczce kiedy się karmiła. Kiedy mnie zobaczyła przestała i szybko podbiegła.
-Bonnie przepraszam. Przepraszam że się tak zachowałam.-powiedziała ze smutkiem.
-To nie mnie powinnaś przepraszać, tylko Damona. Zrozum to on cie kocha!- dałam jej do zrozumienia.
-Ale ja też coś do niego czuje.- odpowiedziała. 
-To na co czekasz? Idź do niego!-krzyknełam z uśmiechem. 
Pożegnałyśmy się. Zadzwoniłam do Meredith i się z nią umówiłam na spotkanie. Tak jak kiedyś...
Sophie
Jest mi tak strasznie głupio. Gdyby nie Damon dalej byłabym uśpiona. Jezu jak ja się zachowałam! Pójdę do niego i go przeprosze. Nie wiem czrmu byłam taka oschła. Szłam sobie ulicą i zaczepiła mnie kobieta z domu na przeciwko. 
-Nie widziałam pani dawno.- powiedziała.
-Byłam chora wogule, co panią to obchodzi. Muszę iść mam ważne sprawy.-odparłam.
-Pukałam do pani i nie było nikogo...-odpowiedziała.
-Głupia babo! Byłaś u mnie, otworzyłam ci drzwi lecz byłam chora.-zahipnotyzowałam ją i poszłam dalej. Niedługo byłam pod domem Damona. Zapukałam do drzwi.
-Wpuścisz mnie?-spytałam.
-Wejdź.-odprał.
-Damon, przepraszam cie. Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło. I dziekuje ci.
-Nie ma sprawy. Ważne że już jesteś. 
Podeszedł do mnie i mnie pocałował. Odsunełam się na chwile i odwzajemniłam jego pocałunek.
 Ja go kocham.-pomyślałam.
-Sophie, kocham cie.-wyszeptał.
Uśmiechnęłam się do niego a on mnie przytulił.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 5

Damon
Wieczorem poszedłem do sypialni tam gdzie leżała Sophie. Siadłem złapałem ją za ręke i wszedłem do jej umysłu. Powiedziałem jej, że wszystko będzie dobrze i niedługo się obudzi. Pocałowałem ją w czoło i wyszłem. Zszedłem do piwnicy, wziąłem z lodówki worek krwi. Chciałem ją otworzyć, lecz się cofnąłem, szybko wrzuciłem ją do środka i pomyślałem "Czemu mam pić z torebki". Założyłem moją skórzaną kurtkei wyszedłem z domu. Poszłem do parku. Szła jakaś drobna, bezbronna dziewczyna. Szybko do niej podeszłem.
-Co tak sama chodzisz nocą?
-Czego odemnie chcesz?-odpowiedziała z przerażeniem. 
Uśmiechnąłem się, stanąłem przed nią i powiedziałem.
-Nie krzycz. 

Wbiłem moje kły w jej delikatną szyje. Rozkoszowałem się tą chwilą ale zaraz musiałem przestać bo bym ją zabił.
-Zapomnij tym co się tu stało.-zahipnotyzowałem ją i szybko wróciłem do domu.
*następnego dnia rano*
Obudziłem się i byłem bardzo szczęśliwy. Dziś obudzi się Sophie! Nie Dopuszczam do siebie myśli, że może być inaczej. Wziąłem prysznic, zjadłem śniadanie i napiłem się dwóch woreczków krwi, wziąłem samochód i pojechałem po Bonnie. Gdy stałem pod jej domem zatrąbiłem dwa razy. Nikt nie wychodził więc postanowiłem pójść po nią. Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Bonnie, była zapłakana.
-Ej Bonnie co się stało?-spytałem.
-Moja mama.. ona odeszła... Powiedziała, że nie może patrzeć jak ja współpracuje z wampirami. Zajmie się mną teraz babcia.-odpowiedziała.
-Ohh Bonnie. Nie musisz jechać...- chciałem ją przytulić lecz... ta bariera..
-A, możesz wejść.-powiedziała.
-Nie moge... właścicielem domu jest twoja matka nic nie da jak mnie zaprosisz.
-O jeju zapomniałam. Damon ja pojade.- oznajmiła.
-Napewno? -Zapytałem 
-Napewno.-powiedziała.
Bonnie
Jak moja mama mogła mi to zrobić? Nie nawidze jej! Ona nie wie jak się teraz czuje. Ale musze wziąść się w garść. Muszę zrobić to dla Sophie.
Weszłam do samochodu. Damon włączył jakąś wesołą muzyke prawie na full. Jechaliśmy i jechaliśmy. Po chwili ściszył i się zatrzymał.
-Jesteśmy. -powiedział.
Wysiedliśmy i poszliśmy do baru w którym pracuje. Damon podszedł do jakiegoś faceta. Podeszłam do nich. Pytał coś o Tiare. 
Odeszliśmy.
-Ale podstępna szmata!- krzyknął 
-Co się stało?-spytałam.
-Żadna Tiara tu nie pracuje, ani w innych barach.-odpowiedział.
Zrobiło mi się słabo. 
-Ej!-ktoś krzyknął. -Powiem wam gdzie możecie znaleźć Tiare.-Dokończył. To ten facet co z nim rozmawialiśmy pomyślałam.
-Ok. Gdzie jest haczyk?-spytał Damon.
-Potrzebuje gotówki. Moja żona jest bardzo chora-odpowiedział Damon.
-Mogę ci pomóc w inny sposób. Twoja żona bedzie zdrowa na 100%. Chwila dlaczego jak cię zahipnotyzowałem powiedziałeś że nie wiesz gdzie jest? 
-Udawałem. Powiem wam tylko prosze pomóżcie mi.-powiedział.
-Jeśli skłamiesz, znajde cię i zabije i ciebie i twoją żone. Zrozumiałeś?-odpowiedział mu Damon.
-Nie skłamie ale najpierw pomóż mojej żonie.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu tego faceta. Damon dał krwi jego żonie, potem powiedział nam gdzie jest Tiara i pojechaliśmy.
-Bedzie trudno Bon Bon.-powiedział Damon.
-Damy rade dla Sophie.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Dla Sophie. Powtórzył
Dojechaliśmy na miejsce. Tiara pracuje w sklepie z magicznymi ziołami. Obok tego sklepu byl mały ogródek w którym znajdowało się TO zioło.
Weszliśmy do sklepu.
-Dzień dobry-powiedzieliśmy
-Dzień dobry, czego tu szukacie.-spytała ta wredna baba. 
-Szukamy zioła na wampiry. Wie pewnie pani jakie.
-Dobrze trafiliście.-zaśmiała się wredno.
Damon wyjął nóż z kurtki chciał ją dźgnąc lecz ona się odwróciła.
-Nie tak prędko!-krzyknęła. Damon zaczął krzyczeć z bólu, to ta nasza "sztuczka" z głową wampirów. Odczówają ból 1000 igieł. Spojżałam na szybę, wybiłam ją czarem i krzyknełam
-Motus!
Wszystkie szyby wbiły się w tą wiedźme. Damin ją jeszcze doprawił i wyrwał jej serce. No i załatwiona!

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 4

Damon
-Zabije suke. Zabije!-krzyczałem.
-Damon do cholery uspokuj sie!-krzykneła również Bonnie.
-Ok. I tak ją zabije.-powiedziałem spokojniejszym głosem. Bonnie jak nic nie zrobimy jestem bliski wyłączeniu człowieczeństwa jeśli Sophie się nie obudzi ja wyłączam człowieczeństwo.
-Damon nie wystarczy że zabijesz ją, klątwa będzie złamana jak zabijesz osobę która ją rzuciła i dała życie roślinie.-wytłumaczyła mi.
-Idę znaleźć Caroline.
Szybko wyszedłem. Poszedłem do "Grilla" była tam. Podeszłem do niej.
-Hej Blondi-uśmiechnałem sie. Dziewczyna ewidentnie na mnie leci więc ędzie prosto.
-Hejka piękny nieznajomy- odwzajemniła uśmiech. My się już poznaliśmy ale nadal nie wiem jak się nazywasz.

-Damon jestem.-odpowiedziałem unosząc szybko brew. 
-Caroline.
-Wiesz, Caroline jak chcesz możemy się przejść.-Spytałem.
-Z tobą? Zawsze. 
Po chwili poszliśmy w stronę parku. 
-Może pójdziemy do mnie?
-Ok. -uśmiechneła się.
Ta dziewczyna mnie drażni. Myśli że na nią lece... pff idiotka.
Zaraz byliśmy u mnie. Napisałem Bonnie wcześniej sms "idź do pokoju na góre i nie wychodz, mam Care" 
-Ok Caroline żarty się skończyły. Wybierasz drogę po dobroci czy nie?
-Co? O czym ty mówisz?-spytała przerażona.
-Tak jak myślałem nie po dobroci. A i czym się tak stresujesz że serce ci tal wali?-puściłem jej oczko.
-Od kogo masz zioło które dałas Sophie?- spytałem.
Wstała z kanapy i pobiegła szybko. Lecz ja byłem szybszy. 
-Nie uciekniesz mi. -powiedziałem.
Złapałem ją za ręke, nadgryzłem swój nadgarstek, dałem jej mojej krwi i skręciłem jej kark.
-No to się pobawimy-powiedziałem sam do siebie.
Przyniosłem krzesło z grubego drewna posadziłem ją na nim. 
-Bonnie! Krzyknąłem.
Szybko zeszła ma dół. 
-Nasącz te sznury w werbenie. Tam masz napar. 
Założyłem grube rękawiczki i związałem jej ręce i nogi. 
-Bonnie zasłoń zasłony i idź na góre, chyba że chcesz patrzeć na mini tortury. 
-Zostane-powiedziała.
Przyniosłem woreczek krwi i nalałem do szklanki. 
Caroline się obudziła. 
-Witamy w świecie żywych. Masz to wypić.-powiedziałem.
Podałem jej szklanke wypiła do dna.
-Aaaaa!!!! Czemu to tak parzy?! -krzyczała.
-Oh zapomniałem na śmierć... jesteś wampirem. Więc powiedz od kogo masz zioło.-spytałem.
-Haha śmieszny jestes nic nie powiem.- odpowiedziała.
Złapałem jej twarz i włożyłem siłą werbene do jej buzi.
-Aaa!-krzyczała głośniej. Czemu mi to robisz?
-Bo przez ciebie Sophie jest tak jak by martwa. Nie chcesz mówić teraz to później zaczniesz, hmm... Bonnie wybierz skóra czy uchp?
-Nwm ucho może być a co?- odpowiedziała Bonnie.
No blondi ciekawe jak bedzie ci się żyło bez ucha.
-Nie prosze nie rób tego. Damon prosze!
Wziąłem nóż i udrąbałem jej ucho. Caroline bardzo krzyczała, nie dziwne. Jak by powiedziała od razu nie było by trzeba. Podszedłem do zasłony i odsłoniłem.
-Przestań! Damon! Prosze! Powiem ci.-krzyczała.
-Słucham cie.
-Zioło mam od Tiary. Wiedzma. Mieszka na Bourbon Street, pracuje w barze. -powiedziala.
-Ok nie bedziesz nam potrzebna.-zasmiałem się
Urwałem jej głowe.
Bonnie
Nie wiem czy Damon dobrze zrobił zabijając ją ale mogła ona namieszać.
-Bon Bon jedziemy na Bourbon Street.-Powiedział Damon.
-Damon kochasz ją prawda?-spytałam. 
-Poznałem ją 200 lat temu na balu założycieli. Zakochałem się w niej. Potem musiała wyjechać. Ide spalić ciało blondi.
Poszłam z nim.
-Jaki jest plan?-zapytałam.
-Zagadujesz Tiare ja podchodze od tylu i odrywam jej łeb i po sprawie.
Jutro wyjeżdżamy.-oznajmił
-Ok. Pójdę do siebie musze odpocząć. Pa Damon, do jutra,
-Do jutra- powiedział

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 3

3
Damon
Położyłem Sophie do łóżka. Siedziałem obok niej na łóżku i ją pilnowałem żeby nie zrobiła nic głupiego. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Myślałem, że Sophie się obudzi ale spała jak zabita. No nic pewnie jest bardzo zmęczona. Zeszłem na dół ktoś coraz głośniej i szybciej puka. 
-Ide! Chwila...- krzyknąłem.
Otworzyłem drzwi a tam... Bonnie. Cała zakrwawiona... Ugryzł ją wampir... Czyli jest ktoś jeszcze?
-Szybko wejdź. Albo nie czekaj. Nie miała sił żeby iść dlatego wziąłem ją na ręce, zaniosłem do salonu i położyłem na kanapie. 
-Bonnie posłuchaj mnie. Teraz zobaczysz coś czego nie powinnaś. Proszę nie uciekaj pózniej ok?
-Ok... 
Słyszałem, że jest bardziej przestraszona serce biło jej jeszcze bardziej. 
-Jesteś gotowa?
-Damon do cholery zrób coś bo się wykrwawie!- krzyknęła.
Szybko nadgryzłem swój nadgarstek i podałem jej krwi. 
-Co? Kim? Nie nie wierze! Kim ty jesteś. Zostaw mnie! Gdzie jest Sophie? Co jej zrobiłeś?- krzyczała
-Uspokój się!- krzyknąłem głośniej niż ona. Powtórzyłem jeszcze raz. 
Zrobiłem jej herbate, sobie nalałem bourbonu i porozmawialiśmy.
-Bonnie jestem wampirem. Ale nigdy bym nie skrzywdził ciebie ani Sophie ani bliskiej mi osoby rozumiesz? Jak bym chciał cię zabić już dawno była byś martwa.-powiedziałem spokojnie. Zaczeły jej lecieć łzy. 
-Sophie też jest prawda? Nie okłamiesz mnie. -powiedziała.
-Tak... nie wiedziała jak ci to powiedzieć. Ale ona też ci nie zrobi krzywdy.
-Damon. Powierzyłeś mi swój sekret i go nie wydam a na dowód powiem ci coś o mnie. Jestem wiedźmą.
-Hahahaha ty jesteś wiedźmą?-zacząłem się śmiac. 
Nagle coś strasznie zaczęło mnie boleć w środku głowy. Jak by tysiąc gwoździ wbijało mi się w mózg.
-Przestań! Bonnie!-krzyczałem
-Wierze ci wierze!
Uśmiechneła się.
-Bonnie?-spytałem zaniepokojony.
-Co?
-Coś się stało z Sophie. Ona... Ona nie oddycha.- powiedziałem przestraszony.
Szybko pobiegliśmy na góre.
-Nie! Nie!-krzyczałem
Klęknąłem koło łóżka i złapałem ją za ręke. 
-Bonnie coś jest nie tak. Gdyby nie żyła była by sina i jej żyły wyszły by na wierzch.
-Damon.. Przyprowadze moją mamę. 
-Ok- odpowiedziałem.

Wbiegłam do domu i od razu krzyknęłam 
-Mamo musisz mi pomóc!
-Co się stało?- Odpowiedziała?
-Mamo mojej przyjaciółce coś się stało.- Oznajmiłam
-Zawieźliście ją do szpitala?- Zapytała moja mama.
-Zwariowałaś? Mamo weź te swoje ziółka i pomóż jej!
-Bonnie! Czy ona jest wampirem?-krzykneła
-Tak! A ty masz jej pomóc- Ja też krzyknęłam.
-Nie. 
Wyszła z pokoju ale ja nie miałam czasu się z nią kłócić. Wziełam zioła, , poszukałam odpowiedniej księgi i szybko pobiegłam do Damona. 
Po drodze znalazłam czar więc wszystko było gotowe. Weszłam do domu i krzyknełam:
-Damon! Już jestem! Najpierw musze ci wszystko wytlumaczyc.
-Czemu masz taką mine? Bonnie?!
-Damon spokojnie.-Odpowiedziałam. W tej księdze jest napisane...
-Co jest do cholery napisane?-krzyczał Ja ją kocham rozumiesz? Nie moge jej stracić!
-W tej księdze jest napisane, że jest w stanie uśpienia. To znaczy, że jest martwa dopuki nie zabije się osoby od której pochodzi ta roślina.-powiedziałam zaniepokojona.
-Czyli zabicie tej osoby spowoduje, że ona będzie żyła tak?-powiedział rozweselając się.
-Masz na myśli kogo? Damon powiedziałam ci wyraźnie, że zabicie osoby od której pochodzi, która go wychodowała. Moge rzucić zaklęcie lokalizujące osoby która dała jej to zielsko.
-Na co czekasz? Szybko!-odpowoedział.
Zaczęłam rzucać czar. 
-To Caroline!-krzyknęłam. Ona jej to dała.



środa, 5 sierpnia 2015

Bonnie
Wreszcie przyszłam do domu. Zjadłam obiat i poszłam poznać Sophie.
-Mamo, wychodzę- krzyknełam
-Gdzie? - Odpowiedziała mi mama.
-Do Sophie. Nowa w szkole, wydaje się być fajna.
-Pamiętasz jak to się ostatnio skończyło? Też wydawało ci się, że jakaś nowa dziewczyna jest fajna, wtedy próbowała ci wyssać krew.
-Mamo... proszę cię. Daj spokój. Lece pa.
-Pa
Moja mama przesadza. Chociaż jako wiedźma dostrzegam dziwny błysk w jej oku no ale prosze. Wampir? Napewno nie. Pozatym umiem używać mocy. Zaszłam do sklepu. Kupiłam butelkę dobrego bourbonu i poszłam do Sophie. Sprzedawca sprzedał mi go bezproblemowo.
 Zapukałam do drzwi. Miała skromny, lecz śliczny domek.
-Witam panią-powiedziałam śmiejąc się.
-Dzień dobry. Ukłoniła się Sophie a potem nie mogłyśmy  powstrzymać śmiechu.
-Oo. Widzę że ktoś ma identyczny gust alkocholowy jak ja- powiedziała Sophie i się uśmiechnęła.
Dała szklanki, nalała i gadałyśmy.
Sophie
Siedziałyśmy z Bonnie i gadałyśmy. Było świetnie.
-Bonnie!- krzyknełam
-Co?
-Jest impreza w Grillu idziemy?-spytałam.
-Oczywiście!
Poszłyśmy na górę. Wyprostowałam włosy. Włożyłam małą czarną i poszłyśmy.
Kiedy weszłyśmy od razu poszłyśmy do baru.
-2 razy Tequilla-powiedziałam.
Piłyśmy i piłyśmy. Dobrze mi to zrobiło bo powoli dostaje szału. Krew jedyne o czym myśle.
Nagle w drzwiach zobaczyłam tego chłopaka. Podeszedł do nas.
-No hej Sophie.
-Witam Damonie
-Widze że wiesz jak mam na imię.-odpowiedział i uśmiechnął soę. Ten jego uśmiech... Ahh.
-Oczywiście. Ja wszystko wiem. Puściłam mu oczko.
-Idziesz zatańczyć? Tańczę nieziemsko.- znów na jego twarzy widniał boski uśmiech.
-Bonnie, zaraz wracam.- powiedziałam?
Gdy szłam przed Damonem  jakiś koleś klepnął mnie w tyłek.
-Ej!- krzyknął Damon
-Spokojnie, sama się z nim rozpraeię.
No pokaż tą piękną dłoń.-powiedziałam do tego faceta.
Bez zastanowienia pokazał mi dłonie.
-Hmm... Piękne. Złapałam go za ręce i je wykręciłam w drugą strone.
-Już takie nie są.-krzyknełam
Złapałam go za bark. Darł się z bólu.
-Zapomniesz kto ci to zrobił.
Damon złapał mnie za ręke.
Szepnął mi do ucha.
-Widzę, że mam doczynienia z wampirzycą...
-A ja z wampirem, Damon Salvatore prawda? Syn założycieli?-dodałam i się uśmiechnełam.
Objął mnie delikatnie w talii i szybko przyciągnął do siebie.
-Oh daj spokój Damon teraz się  bawimy na całego, taki taniec to potem.-spojrzałam mu w oczy i przygryzłam lekko wargę.
-Chodź sie napić.-powiedziałam i złapałam go za ręke.
Bonnie siedziała przy barze. Podeszłam przytuliłam ją przyjaźnie i sie zapytałam czemu się nie bawi.
-Zepsuł mi się humor.- odpowiedziała smutno
-Co sie stało?-spytałam znów.
-Blondi wkracza do akcji...
-Hahahahahah zaczełam się śmiać.- Ty myślisz, że ona da mi rade? Znów zaczełam się śmiać.
-Nie była bym taka pewna.-odpowiedziała Bonnie.
-O idzie.-wtrącił Damon.- E blondyna! Krzyknął
Podeszła i od razu walneła.
-Czego kur*a chcesz?
Byłam juz trochę pijana więc złapałam ja i ścisnełam jej policzki w tak zwany dziubek.
-Przestań albo zrobię ci cos złego.
-Ej! Sophie! Uspokój się!-krzyczeli Damon i Bonnie.
Damon "oderwał" mnie od niej. Lecz ze strony Bonnie zaczeły sypać się pytania.
-Sophie? Skąd ty masz tyle siły?
Podkreślam byłam juz pijana.-Jak to skąd? Jestem...
-codziennie na siłowni.-wtrącił się Damon. Bonnie my już pójdziemy ona musi się położyć. Odprowadzę ją.- Dodał
Damon
Bonnie coś podejrzewa.
-Sophie! Ty jesteś normalna? Prawie wygadałaś swoja tajemnice!
-Wyluzuj kochanie...-odpowiedziała i zaczeła się śmiać, że nie mogłem jej uspokić.
-Idziesz dziś do mnie. Nie możesz się opić więc ty się czegoś najarałaś.
-Uu... idziemy do ciebie- znów zaczęła się śmiać.
Wziąłem ją na rece i poszliśmy do mnie. Nie mogłem pozwolić żeby w takim stanie została sama w domu